Translate

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 4

Rozdział 4

Następnego dnia rano. Słońce promieniało za oknem wśród pięknej zieleni. Uwielbiałam ten zapach poranku. Leżąc tak jeszcze chwilkę spojrzałam na zegarek. 7:20. Nie mam za wiele czasu! Zdenerwowana wstałam z łóżka i wybiegłam z pokoju zastanawiając się, dlaczego Chierii mnie nie obudziła. Zabiję ją! Na dole już czekało na mnie pyszne śniadanie ciotki Annie, tylko jest mały problem. Nie wiem, gdzie się podziewa moja starsza siostrzyczka, czyżby wyszła wcześniej z domu? Ale po co? Zawsze jemy wspólnie śniadanie. Nieważne.. Nie mam na to czasu. Dowiedziałam się, że w szkole będziemy mieli nową nauczycielkę biologii. Nie mogę się doczekać tego aż ją zobaczę. Ciekawe jak wygląda, jaka jest. No i czy dobrze uczy. Mam problemy z biologią odkąd pamiętam. Jeszcze 40 minut do lekcji, a dla mnie czas tak się dłuży...
Po zjedzeniu śniadania oczywiście się ubrałam. Zwyczajnie. Ciemne szorty, kolorowa koszulka z napisami i trampki. Stałam tak przed lustrem przyglądając się sobie. W tej samej chwili Chii weszła do mieszkania z psem.
- O, myślałam, że jesteś w szkole już.. - rzuciłam w jej stronę.
- Nie.. - Spojrzała na mnie inaczej niż zwykle. W sumie, była bardziej zaskoczona. - Ayaki, Chibo sam się nie wyprowadzi - Ciągnęła dalej z lekkim rozbawieniem - Ale miło widzieć, że choć raz się nie spóźnisz do szkoły. Chii poszła do kuchni, po chwili słyszę ją znów. - Jak zjadłaś, możemy już iść.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, a Chii wzięła już swoją torbę i wyszła z domu w stronę szkoły, a ja oczywiście za nią. Droga do szkoły nie trwa długo. Kilkanaście minut. Zdążyłyśmy na lekcje. Rozdzieliłyśmy się i poszłyśmy do swoich klas. Cieszyłam się jak małe dziecko, bo dziś mam pierwszą lekcję biologii z nową nauczycielką. Już wchodząc do klasy poczułam coś dziwnego w środku. Czułam, że coś się na tej lekcji wydarzy, a może to zwykła ciekawość i nic więcej. Niech ona w końcu wejdzie do tej sali, bo zwariuję.
Minęło parę chwil. Drzwi się otworzyły. A w progu pojawiła się sylwetka drobnej kobiety. Jej jasne włosy sięgały do ramion. Twarz była raczej blada. Oczy ukryte miała za okularami w czerwonej oprawce. A ubiór? Raczej zwyczajny. Czarna bluzka na długi rękaw, a spodnie jeansowe. Przyglądałam jej się uważnie. Ewidentnie mnie czymś zainteresowała. Nie powiem wam czym. Po prostu miała w sobie to coś. W powietrzu unosiła się woń perfum. Pięknych perfum. Zawsze zwracałam uwagę na zapach ludzi. Jeżeli mi się spodobał zapach człowieka świadczyło to tylko o jednym. O tym.. nawet nie chcę o tym myśleć. Przecież to niemożliwe. Nie mogę się skupić. Marze po zeszycie starannie jej słuchając. Żebym tylko niczego nie pominęła. Jasnowłosa kobieta miała na imię Enma. Chyba.. już niczego nie mogę być pewna. Chciałabym aby szybciej zadzwonił ten dzwonek. Dzwoń! - krzyczałam w myślach oczywiście dalej ją obserwując. Zauważyłam, że Enma miała bardzo szczery uśmiech, śliczny uśmiech. Co ja plotę. Przecież nie mogła spodobać mi się nauczycielka. Muszę stąd jak najszybciej wyjść. W danej chwili usłyszałam szept. Kolega z ławki:
- Pssst.. Ayaka? Co z Tobą? - zapytał.
- Wszystko w porządku, naprawdę. Która jest godzina? Kiedy zadzwoni dzwonek? I nie Ayaka, tylko Ayaki! - Spojrzałam na niego groźnie.
- Poczekaj - powiedział wyciągając zegarek z kieszeni.Kątem oka widziałam jeszcze jak chwilę temu przełykał śliną. -  Za.. dosłownie.. teraz.
Dzwonek zadzwonił. Uczniowie pakowali książki do swoich plecaków czy toreb, a ja? Ja nie mogę dojść do siebie po tej lekcji. Tak naprawdę nie wiem o czym tak dyskutowali przez tą niecałą godzinę, ale wiem jedno. Nie mogę doczekać się następnej lekcji. Teraz powinnam iść do Chii..

~~zmiana punktu widzenia~~

- Jak minął ci dzień w szkole? - zapytała Ayaki. Spojrzałam na nią, odgarniając włosy z twarzy. To był ciężki dzień i  to na dodatek dopiero co się zaczął. Kilka osób z klasy zdążyłam poznać już wcześniej, choć niestety jestem w klasie z Amber. Wredną, wypindrzoną siostrzyczką Nataniela. Jeśli chodzi o klasę... No dobra, bez wbijania w bawełnę. W 100% bardziej mi się podobała ta z Tokio. Nauczyciele... sztywni jak wszędzie. Tylko jedna babka trochę dziwna... chyba od biologii. Nie jestem pewna. Drugą lekcje przespałam. Rosalia non stop naciska po tym, co usłyszała i widziała na obiadku. I jeszcze konfrontacja z Lysem. Tego chyba boję się teraz najbardziej. Póki co same problemy. O właśnie, zapominałabym. Jeszcze o drodze napatoczył się Kastiel, mówiąc, że zna już moja tajemnice. Gdy to mówił, uniósł dłonie za głowę i zamilczał, szczerząc się jak głupi.No co? ... Nie widział nigdy Youkai?! Neko Youkai?!!... Spokojnie, to Francja, nie Japonia. Nie mógł widzieć. Tym bardziej, ze on przecież nie widział mnie wcześniej ani razu... . Szlag by to wszystko!  Spanikowałam i uciekłam wtedy. Oby szybciej. Słodko.
- Cooo widział nas? Może warto z nim porozmawiać? Żeby nie gadał żadnych bzdur.. - Ayaki podrapała się po głowie. Jakoś mam jednak wrażenie, że zastanawiała się bardziej nad tym, czy nie urwać mu głowy. Znając ją to było możliwe. Niestety...
-  Czyli każesz mi teraz wstać i znów latać jak głupia po szkole? I to jeszcze szukając Kastiela?- Spojrzałam na nią jak na głupią. Odchyliłam się lekko do tyłu, chłonąc całą sobą cudowne promienie słońca. - Może po prostu uznają go za idiotę i zamknął u czubków...
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, ile te jedno głupie zdanie może mnie kosztować...Właśnie w tamtym momencie wydałam na siebie wyrok.Oczywiście Ayaki siedziała jakby nigdy nic, uśmiechając się wrednie. Dopiero, gdy już powiedziałam to, czego mówić nie powinnam, zawołała wesoło:
- Hej! Siostrzyczko..... nie chcę nic mówić.. ale odwróć się....
Nagle cała zesztywniałam, czując na sobie kilka par oczu. Jak ja mogę być taka nieostrożna?! I nieuważna?! I nieprzystosowana do życia wśród ludzi?! I czemu ja znowu panikuje?!! Uspokoiłam się, a przynajmniej miałam nadzieję, że na taka wyglądałam. Obróciłam głowę za siebie. Zobaczyłam trzy osoby, których najbardziej nie chciałam spotkać... Rosalię wyraźnie nad czymś myślącą, zdezorientowanego Lysandra i rozbawionego Kastiela. Bez słowa, za to z dość ciekawą miną złapałam siostrę za rękaw. I jak to kot... (nie, nie zaczęłam jej drapać, mimo, że miałam na to ochotę.)  zaczęłam ją za niego ciągać. Gdybym jeszcze, na nieszczęście, była teraz w mojej kociej formie... mój ogon wcisnąłby się między nogi, owinął wokół jednej z nich i zapewne tak by już pozostał. Na dość długi czas.
- A- Ayaki... ty... ja ... Mamy przesrane..
- Uspokój się! Usiądź i siedź na tych czterech literach. Czas sobie wszystko wyjaśnić. Po prostu tak musiało być i tyle. Siadajcie! - Powiedziała Ayaki, wyszarpując mi rękaw z rąk. Trochę go jednak podarłam. Cóż... wiecie. Gdy targają mną silne emocje mam małe problemy z utrzymaniem ludzkiej formy. prędko, jak oparzona przeniosłam dłoń do nogi.Odetchnęłam z ulgą. Ani śladu ogona. Bezpieczna.
- Łatwo ci mówić! - bąknęłam pod nosem, cofając się lekko i odwracając przy tym wzrok. Ayaki nigdy nie chciała trzymać w tajemnicy tego, kim jesteśmy. Robiła to tylko ze względu na mnie i na mamę. A teraz... To było jej nawet na rękę, że Kastiel nas zobaczył. Nie musiała już udawać bezbronnej, delikatnej i kruchej dziewczynki. Tylko, że ona nie wiedziała, że ujawnianie się, zwłaszcza dla nas dwóch jest jak podpisanie wyroku śmierci na siebie. I to tylko kwestia czasu, ile zdołamy go odciągnąć. Nim się zorientowałam, owa trójca podeszła bliżej. Rosalia uśmiechnęła się.
- Może w końcu powiesz nam o co chodzi i czemu zniknęłyście te - Zamyśliła się Rosa, licząc na palcach. Z każdym kolejnym czułam coraz większa gulę w gardle. - 10 lat temu...
- Zgadzam się z Rosalią. Sam chciałbym się tego dowiedzieć...- Lysander wbił w nas wzrok, jednak szybko przeniósł go na mnie. Spuściłam głowę.
- Zaczynam się bać...  – Szepnęłam cichutko do Ayaki, spojrzała na mnie, nadal się szczerząc. A może tylko chciała dodać mi otuchy? Spojrzała po chwili na pozostałych:
- Siadajcie, siadajcie. Miałyśmy zjeść lunch razem, ale widocznie nie dziś. Czas wyjaśnić tą "wielką" tajemnicę. Chii.... Rosa się o coś Ciebie pytała, proszę Cię bardzo mów..
- Zdrajca... - Prychnęłam w stronę siostry, na co odpowiedziała mi rozbrajającym uśmiechem. Gdy to nic nie dało, ponagliła mnie ręką z nieco mniej radosną miną.Nie moja wina, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat zdołałam się na niego uodpornić... Przez kilka pierwszych lat jeszcze się na niego nabierałam. Ale mniejsza.
- Dobra to ja może sobie wygodnie usiądę i posłucham. Wspominaliście coś o lunchu. - Wtrącił Kas śmiertelnie poważnym tonem.Siadł naprzeciwko mnie, uśmiechnął się. Znów przeszły mnie ciarki.
- Kas, a Ty tylko o jedzeniu. Siedź i mnie nie denerwuj - Powiedziała zdenerwowana Ayaki. Ech. Chyba okres jej się zbliża. Raz wesoła i kochająca świat, zaraz zaczyna warczeć... Ale.. chwile. Kruki nie warczą!
-  Jakoś bardzo lekko podchodzisz do tej "wielkiej" tajemnicy... - Wyjęłam pudełko z torebki, westchnęłam ciężko. - Czemu ty nie chcesz powiedzieć? Albo Kas, skoro nas widział... - Spojrzałam na niego gniewnie.
- Chcę usłyszeć to od ciebie, bo wiem, że nie umiesz kłamać. Co do tej dwójki nie mam pewności. - W tym momencie przerwała mi Rosa. Spojrzała na mnie, po czym dłonią wskazała po kolei Ayaki i Kasa.
Lys siedział cicho i czekał, aż temat w końcu się rozwinie.
- Haha, czyli mi się nie wydawało. Widziałem kocurku.... - Powiedział Kas, szczerząc się. U Ayaki zapulsowała niebezpiecznie żyłka.
- Kas! Zamknij się.
- Powtórz to, a stracisz ten pusty łeb... - Powiedziałam beznamiętnym tonem. Wbiłam w niego gniewne spojrzenie, ale uśmiechając się przy tym słodko Rosa spojrzała na mnie zaskoczona, Lysio też, ale nie dał po sobie tego poznać. Minęła jeszcze chwile. Cicha chwila. gdy zauważyłam, że Rosa już chce zacząć mówić, westchnęłam zrezygnowana. Nie uciekniemy. - Dobra.. Chcecie wiedzieć, to powiem... Ayaki jakbym zaczęła mówić za dużo, strzel mnie w łeb...
- Czekamy, hahaha - Zaśmiał się Kastiel, nonszalancko krzyżując ręce na torsie.
- Ostrzegam Cie Kas, jeżeli widziałeś ją to wiesz, że nie warto z Nią zaczynać wojny, wiec siedź cicho jak cała reszta i słuchaj - Wysyczała przez zaciśnięte zęby moja kochana młodsza siostrzyczka. ech.. czemu ona jest słodka tylko kiedy śpi, albo jest niewyspana, zmęczona i śpiąca. Niby 16 lat, nadal taki dzieciak. Ale chyba nie o tym miałam mówić..
- Haha, czego ty taka nerwowa jesteś..
- jakby co mam świadków, że zostałeś ostrzeżony... - Zmrużyłam oczy, spoglądając na niego spod powiek. Po chwili mruknęłam, dosłownie, pod nosem - Wszystko zaczęło się niedługo przed urodzeniem Ayaki. Nasz ojciec zostawił matkę i zagroził, ze przyjdzie czas, kiedy wróci i upomni się o to, co zostawił. - Zmarszczyła brwi. Czemu ja o tym mówię? Od tylu lat staram się o tym zapomnieć, a teraz jakby nigdy nic.. mówię o tym ludziom. Bo chcieli. Ba! Na dodatek jeszcze przyklasnęła im moja siostra. Jakby nie było.. dzielimy ten sam los, więc czemu..?!! Potrząsnęłam energicznie głową. Po chwili zaczęłam mówić dalej. - Tym, po co chciał wrócić, jesteśmy my. - Spojrzała na Ayaki - Powiedzmy, że popełnił błąd i związał się na jakiś czas z ludzką kobietą.
Uśmiechnęłam się krzywo. 
- Nie rozumiem. Czemu to błąd?- Uniosłam wzrok, spojrzałam na Rose.
 - Bo jest demonem... – wyjaśniła Chii.- A ja i Ayaki jesteśmy mieszańcami. Ale mniejsza o to. Wróciłyśmy do ciotki, bo znalazł nas w Japonii i zabił naszą matkę. A tu.. -rozejrzała się dookoła.- Tu jest w miarę bezpiecznie...
- Właśnie tak. - Potwierdziła Ayaki.
- Ale kocurkiem jesteś. haha - Rzucił Kas, jakby nigdy nic, spoglądając w moja stronę. czy ten imbecyl niczego się nie boi? Albo jeszcze nie poczuł pazurów na gębie. Gdybym nie miała ludzkich emocji, uczuć i polegała tylko na demonicznym instynkcie, już dawno pewnie zdarłabym mu ten durny uśmieszek z gęby. Oczyma wyobraźnie widziałam już latające fragmenty ludzkiego ciała. Ba.. nie tylko wyobraźni. Chociaż muszę przyznać, że w mojej głowie wygląda to dużo efektowniej.
-  I zaraz chyba użyję pazurów...  - Warknęłam w jego stronę. Nie. Nie zabiłam człowieka. Nigdy tego nie zrobiłam i wątpię, bym kiedyś się do tego posunęła.Nie jestem taka, jak reszta, Ayaki tez nie jest... My musimy pilnować równowagi... Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero głos Rosalii. Patrzyła na mnie, zaśmiała się rozbawiona. Nie rozumiem.. powiedziałam coś śmiesznego? Albo mam coś na twarzy? Lysander natomiast usilnie nad czymś myślał.
- O czym myślisz? - Zapytała go Ayaki.
- Zastanawia mnie, czy to aby jest możliwe. Czy to nie żaden niezbyt smaczny żart. - Lys spojrzał na Ayaki, po chwili na mnie. Obie z siostrą wbiłyśmy w niego wzrok. Wzruszyłam ramionami.
-W sumie.. Lysio może mieć rację.. – Rosa spojrzała na siostry
- Naszym zadaniem jest nie to aby was przekonać, tylko to aby wszystko było w porządku, równowaga była zachowana i bla bla bla... - Rzuciła w stronę Lyska Ayaki. Podparła się na rękach.
- Jesteś ostatnią osobą z której ust spodziewałam się to usłyszeć. - Zaśmiałam się lekko zaskoczona.
- Czasami trzeba zachować choć trochę powagi. Ten temat nie jest zabawny.- Ayaki
-  Mnie ostatnio bawił.. - Wyszczerzyłam w uśmiechu kły. Ayaki zauważyła dziwny błysk w oku.- Ostatnio naprawdę dobrze się bawiłam. A może po prostu miałam za mało ruchu. - Uśmiechałam się nadal, Ayaki bardzo szybko zrozumiała, o co mi chodzi.Nie czekając rzuciła się na mnie i zaczęła zakrywać mi usta dłonią.
- Powiedziałaś już dość. Starczy. - Syknęła. Jej oczy zaczęły zabarwiać się powoli złotem. Drżała lekko. Minimalnie, ale dla Youkai było to dość proste do zauważenia. Byłam starsza, a więc i silniejsza. Byłam tez kotem, a więc stworzeniem naturalnie silniejszym niż kruk. Zmrużyłam oczy, widząc jej zaciętą miną. Złapałam ją za nadgarstek, pociągnęłam w lewo. Teraz to ona leżała, co prawda nadal przykładała mi dłoń do ust, chcąc uciszyć, ale... a nic.
- Uspokój się... - Powiedziałam spokojnie, wstając. - Czyżby Kruczek bał się o swoje piórka..? - Prychnęłam, lustrując uczniów siedzących na ławeczkach. Na chwile jakby zapomniałam, że mamy towarzystwo. Oni jedna nadal tu byli i słuchali. Uważnie. Kolejna bezsensowna kłótnia. Chociaż tyle z tego dobrego, że nic nie zrozumieli. Poza kilkoma faktami. pod warunkiem, Ze Rosa była w stanie połączyć fakty. Nagle zewsząd objęła nas dusząca, ale bardzo znajoma energia. Ayaki zacisnęła mi na ramieniu dłoń. mocno wbijała w nie paznokcie. Nie mogła pozwolić mi się zatracić. Nie teraz. Obie to wiedziałyśmy. Zacisnęłam zęby, czując jak się zbliża. Coraz bliżej i bliżej. A potem... widziałam już tylko ciemność. krzyk siostry... Rosalii. Głosy Lysandra i Kastiela. I kilku innych osób. Ktoś krzyczał... A ja.. spadłam w noc. Dopóki ktoś mnie nie złapał, nie objął. Znałam zapach i to ciepło. Ten głos... Zamarłam.
- Śpij, mój kochany Kocurku...

2 komentarze:

  1. Rozdział fajny. Nawet dość ciekawy ^^
    Bede zaglądac i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo. Zapraszamy serdecznie, a rozdział piąty w drodze, pojawi się we wtorek albo środę.

    OdpowiedzUsuń